Nie wiem w ogóle co ze sobą zrobić, czasem myślę żeby się zabić no ale jestem taki leniwy że by mi się chyba nawet nie chciało XDD Pomóż mi ktoś proszę no, co mam zrobić żeby się jakby zresetować, żeby nabyć jakiś znajomych i w ogóle pokonać tą chorobliwą nieśmiałość która powoduje że dosłownie się duszę jak 34 letnia singielka, pracująca i mieszkająca w Warszawie. Od ponad 2 lat zmagam się z zalążek sobą ale dobiła mnie śmierć mamy – 3 miesiące temu. Trudno mi jest pisać o sobie, bo też nie do kaca umiem opisać co czuje. Ale może w punktach uda mi się to opisać: - nic mnie nie cieszy (walczyłam o podwyżkę i jak już ją dostałam to nawet mnie nie ucieszyła), jak myślę, żeby zrobić mała przyjemność np. pójść do restauracji na obiad to w tej samej sekundzie widzę, że pewnie i tak nie będzie smaczne a wydam kasę, a pójdę sama i stwierdzam, że to bez sensu), jak kupie sobie jakiś drobiazg to karce siebie po co mi to, że tylko wydałam kasę - czuje się taka strasznie samotna i w sumie nie mam znajomych z którymi mogłabym spędzać czas wolny a fakt, że jestem sama ze swoją głową to już czasem odechciewa się żyć i wiele razy zastanawiałam się jak bym tak skoczyła z budynku albo skoczyła pod pociąg - teraz jak mama odeszła to karciłam siebie, że nie mogę słuchać muzyki, uśmiechać się, że byłam taką nie dobrą córką, bo ciągle coś mamie wytykałam - ogólnie wszyscy mówią, że ciągle tylko marudzę - ponad 2 lata temu rozstałam się z chłopakiem ale ciągle mamy ze sobą kontakt tylko dlatego, ze ja nie mogę uwolnić się od niego, ciągle sobie wmawiam, że „facet dla mnie” ale wiem też, że nie jest ale ciągle go mecze i pisze i proszę o spotkanie …próbowałam szukać kogoś innego, ale i tak wracam w myślach do byłego i czuje jak by mnie cały czas trzymał przy sobie - czuje się tak jak bym stała na skrzyżowaniu i nie wiem w którą stronę iść, co robić, czego chce od życia, nie umiem zdecydować, a w zasadzie to nie wiem czego ja chce do czego ja dążę, nie chciałam być sama a póki co to wygląda to tak jak bym robiła wszystko żeby być nieszczęśliwa - mam problemy ze spaniem, z zaśnięciem, myśli nie pozwalają mi spać i ciągle czuje się strasznie zmęczona Byłam na wizycie u psychologa ale w ramach pakietu medicover, pani psycholog dużo mówiła o śmierci mamy i zasugerowała co powinnam zrobić, by się z nią pożegnać, bo niestety ale nie miałam możliwości. I zaleciła wizytę u psychiatry w celu zdiagnozowania depresji i przypisaniu tabletek. Byłam u psychiatry, zadał mi kilka pytań i wypisał receptę na (Aurorix i Trittico), nie powiedział czy faktycznie to depresja, tylko, że tabletki powinny pomóc i żebym przyszła za miesiąc. Nie lubię brać tabletek i nie jestem przekonana, że rozwiążą problem dlatego piszę, czy te tabletki powinnam brać, czy jednak nie. W którym kierunku powinnam pójść, od czego zacząć …Wiem, że terapie są długie i drogie i niestety mnie na to nie stać 2. Od kilkunastu tygodni w pracy dzieje się tak mało, że często mam pracy na godzinę do dwóch z ośmiu. Pozostały czas nie wiem co ze sobą zrobić. Nie umiem ani ogarnąć mojego czasu ani zaplanować go dla innych (jak na project managera przystało). [fb_button] Założę się o pięć stówek, że przychodzi w życiu każdej matki taki czas, że szuka w głębi swego mózgu takich myśli z cyklu ‘co dalej’. Co dalej z moim życiem? Czy ja będę w tym domu z tym szkrabem do 18stki? Czy nie postradam rozumu w tych 4 ścianach, tych samych wciąż? Czy nigdy nie będę zarabiała pieniędzy? Może przydałoby się pójść do pracy? Ale gdzie ja do tej pracy pójdę, komu ja tego bąbla zostawię, nooo?!?!? Na tonę tych pytaniach odpowiadam sobie ja, i setki tysięcy matek. Każda boryka się z tym problemem, urodziłam dziecko, odchowałam i co dalej? Takie myśli często prowadzą do depresyjnego stanu, do braku motywacji… Bo brak konkretnych odpowiedzi na te wszystkie pytania prowadzi do braku poczucia, że chce się coś zrobić. I to jest właśnie ta motywacja! Jej brak to myślenie, że wszystko nie ma sensu, bo nie ma pracy, bo nie ma komu dziecka zostawić…. Ja bloguję z dziećmi pod pachą od samego początku. Najpierw było dziecko numer jeden, potem w pewną noc niechcący los zesłał dziecko numer dwa. I mimo, że zła na ten los byłam, to dziecko numer dwa sprawia, że ta energia we mnie (czy chcę czy nie) musi być. Dzieci są motorem napędowym, i mimo, że niektóre z nas przez to często znajdują się w takim złym punkcie życia, to wtedy właśnie dzieci powinny dać nam tego pałera. Bo dla kogo mamy pracować na chleb, jak nie dla nich? Bo dla kogo mamy być szczęśliwe, jak nie dla nich? I gdy jest już Ci matko jedna z drugą naprawdę bardzo ciężko, to zmień coś w swoim życiu. Jeśli Ty nie kiwniesz palcem, to zmiany same z siebie nie nadejdą. Poszukaj motywacji w sobie, a jeśli naprawdę jest Ci źle, zawsze możesz się zgłosić do specjalisty. Nie mówię tu o psychologu, mogę Ci polecić kogoś fajnego. Taki duet dwóch szalonych babek poznałam niedawno(klik). Jedna brunetka, druga brunetka. Jedna szalona, druga jeszcze bardziej. Mimo przeciwności losu są to szczęśliwe i bardzo fajne kobiety, z wielkim pokładem energii do działania. Swoją pasją i uśmiechem zarażają innych, i robią to w ten sposób, że wydałabym na spotkanie z nimi swoje ostatnie pieniądze!!! To one zorganizowały warsztaty o niesztampowej nazwie „lataj wyżej”! Która idealnie wpasowała się w stan umysłu, który powinnyśmy teraz mieć, w sytuację i w miejsce, gdzie odbywały się warsztaty. Siedzieć na lotnisku – bezcenne, dostać pozytywnego kopa w zad – bezcenne! Powiem Wam, że motywacji im ukradłam za wszystkich, a kilka punktów spisałam i chętnie się z Wami podzielę! Oswój strach przed oceną. Ogólny hejt i wszystko co znim związane wkurza bardzo, czasem dołuje, bądź doprowadza do skrajnych emocji. Po dwóch latach blogowania wiem, że ludzie są w stanie przyczepić się do wszystkiego, dlatego nawet już nie czytam, klikam spam, mam swoje zdanie i nie będę się tłumaczyć. Jeśli szyjesz zasłonki, i jednemu się nie spodoba, to wiedz, że ilu ludzi – tyle gustów. Jeden będzie na nie, a drugi na tak! Dlatego oswój się z tym i nie bierz do głowy! Kreuj otoczenie pracy. Zobacz na moim przykładzie jaki kącik sobie zrobiłam(klik). Mówię, od razy chęci do pracy jest więcej! Posprzątaj, zerwij na łące świeże kwiaty, otwórz okno! Ze świeżym powietrzem i nowym otoczeniem będziesz miała dwa razy więcej zapału! Używaj wyobraźni. Wizualizacja swoich planów to coś bardzo dobrego. Oceń rynek, zobacz czy jest popyt na to co chcesz zrobić. Cały czas miej przekonanie w sobie, że to co robisz ma sens. Mierz najwyżej jak się da! Mów, że chcesz być najlepsza!!!! Zadziwiaj i zaskakuj, siebie i ludzi wokół, a szybko osiągniesz sukces!!! To tylko namiastka tego co się działo, punktów było kilkanaście. Zapamiętałam te, które przydadzą się dla Was, jak i również dla mnie. Planuję wiele zmian na blogu, chce Was zadziwiać i zaciekawiać, chcę byście do mnie przychodzili. Kocham Wasz każdy komentarz i każdy jeden lajk, nie żałujcie mi ich! To sprawia, że… patrz punkt 4 :) Ale jeszcze coś…Jeśli chcesz nadal siedzieć w domu ze swoim szkrabem, a nie wiesz co ze sobą począć, chciałabyś coś robić i nie wiesz co… To inspiruj się, szukaj tej inspiracji wokoło, pójdź na kurs szycia na maszynie, czy robienia pięknych rzeczy z filcu, kurs fotografii, czy kurs pisania, czytaj mnóstwo książek! Inspiracji multum jest mnóstwo wokół nas, a ja Ci tylko daję kopa w du*ę!!! Na rozpęd!!! Takiego motywacyjnego! Razem z dziewczynami ze Dziewczyny zagwarantowały, że pójdzie w cycki. Można? Można! to od tego pana ukradłam te punkty, cśśśś… :) Kto zgadnie kto widnieje na powyższym rysunku? :) My faktycznie stałyśmy i siedziałyśmy na płycie lotniska, siedzieć obok lądujących i wzbijających się samolotów – bezcenne! Moja nowa miłość – Moja obecna miłość – – największy kop w moim życiu, w już obolały mój zad! <3 Po lewej – dobre ciacho, czyli Monia ze po prawej dobre ciacho z przystanku piekarniaNiczym małe dziewczynki z podstawówki, miałyśmy tyle radości, śmigając tymi wozami strażackimi po płycie lotniska. Wiozłyśmy swoje zgrabne zadki sprzętem za 2,2 miliona!!! Można? Można! I tu coś, czego przekaz spodobał mi się najbardziej. Choćbym nie wiem jak mądrzy byśmy byli, musimy polegać na kimś. Sokolarnia na lotnisku. Bez niej samoloty nie mogłyby wystartować, bo te wyszkolone ptaki na zdjęciach odstraszają inne – mniejsze, które są bardzo wielkim zagrożeniem, dla startujących samolotów. Warszaty scrapbookingu, dziewczyny pokazały nam je, jako jedną z rzeczy, które możemy zrobić w domu. Piękne albumy z wakacji, jako forma pamiątki, bądź też sposób na zarobek. Zobacz jak zrobić taki album TU. Dzięki Kochane!!! No nie wiem czy poszło w cycki, ale było smacznie!!! i przede wszystkim bombowo!! Dziewczyny już zapowiadają kolejną edycję warsztatów, jeśli potrzebujesz motywacji, zaobserwuj je na FB i wypatruj wieści!!! –KLIK Już nie wiem co ze sobą zrobić, samotność mnie zjada. Strona główna / Rozmowy DDA/DDD / Już nie wiem co ze sobą zrobić, samotność mnie zjada. Otagowane: ddd, samotność, toksyczni rodzice. Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13) zidane. A gdyby producenci samochodów mogli sobie kupić przywileje i mieć osobne pasy na drodze dla wybranych marek? Wyobraźcie sobie świat, w którym wielkie korporacje są na tyle uprzywilejowane, że dostają to, co tylko zechcą. Może to być dosłownie cokolwiek. Od zwykłej ulgi podatkowej, przez jakiś korzystny przepis prawny, aż do jawnego bądź mniej jawnego dofinansowania. Korporacje z kolei nastawione byłyby tylko na zysk akcjonariuszy, a pojęcia takie jak dobro jednostki, wspólne cele, społeczność byłyby im całkowicie obce. Taki świat nieuchronnie zmierzałby w kierunku rządów korporacji, co byłoby straszne. Dobrze, że nie żyjemy w takim świecie, prawda? PRAWDA? Osobne pasy na drodze dla wybranych marek Tymczasem w naszym idealnym świecie Tesla dogadała się z meksykańskim stanem Nuevo Leon, który graniczy z amerykańskim stanem Teksas, gdzie firma ma fabrykę i otrzymała bramkę oraz pas na przejściu granicznym na wyłączność. At a remote Mexico border crossing a few miles upriver from Laredo, Texas, a green highway sign welcomes friends of an American company in an instantly recognizable font: TESLA — Bloomberg Green (@climate) July 21, 2022 Fabryka Tesli mieści się w Austin w Teksasie, ale podobnie jak wszyscy producenci Tesla korzysta z poddostawców. Część z nich ma swoją siedzibę w Meksyku (np. ZF, Quanta Computer itd.), więc podczas realizacji dostaw ciężarówki musiały stać na przejściu granicznym, dokładnie tak samo jak wszyscy. Pomimo tego, że nie da się zmienić 100 zł w godzinę, to i tak w gruncie rzeczy czas to pieniądze. A w sytuacji niedoborów produkcyjnych i problemów logistycznych czas staje się ważniejszy niż kiedykolwiek. Średni czas oczekiwania na tym przejściu granicznym dla ciężarówek wynosił około 20 minut. Jest to i tak zasługa tego, ze przejście, z którego korzysta Tesla jest mało popularne. Wydzielenie pasa dla Tesli sprawiło, że czas odprawy uległ znacznemu skróceniu. Dla Nuevo Leon elektromobilność to szansa, bo tylko w tym roku ponad 5 proc. inwestycji na terenie stanu będzie związanych z tą działką. Nikt nie wie jak to się stało, że Tesla ma swoją bramkę Ani Tesla, ani władze meksykańskiego stanu nie chcą mówić jak do tego doszło. Opinia publiczna nie poznała szczegółów tej umowy, ile za to zapłacono i czemu tak się stało. Nie ma sensu się interesować, bo można nagle obudzić się z kocim pyszczkiem. Tymczasem władze stanu Nuevo Leon już teraz potwierdzają, że są gotowe stworzyć kolejne bramki dla innych firm. Wystarczy się zgłosić, odpowiednio zapłacić i już można znacząco przyspieszyć łańcuch dostaw. Władze stanu zamierzają rozbudować przejście z 6 pasów do 8, więc kolejne firmy mogą się już ustawiać w kolejce. Nowy, wspaniały świat Stoisz sobie na przejściu granicznym, umierasz od upału, a pasem obok śmiga sobie uprzywilejowana ciężarówka uprzywilejowanej firmy. Są rzeczy, które nie można kupić, a są również osobne pasy na drodze dla wybranych marek. I niech ktoś powie, że pieniądze nic nie znaczą. 7. Uwielbiam planować, a w zasadzie muszę planować. Bywa to czasem bardzo pomocne, ale też zdarzają się dni, kiedy ta moja mania planowania i trzymania ręki na pulsie wszystko niszczy. Kiedy nie mam planu, tracę grunt pod nogami i nie wiem, co ze sobą zrobić. Kończy się to często płaczem i wycofaniem.
O napisaniu tego tekstu myślałam już dość długo i chyba teraz jest na niego najlepszy moment. Spora część osób, która tu zagląda, to osoby w wieku licealnym, szczególnie maturzyści. Dla tej grupy wiekowej najbliższe tygodnie będą mocno stresujące – zbliża się matura, a razem z nią czas na wybranie dalszej ścieżki życiowej. Z własnych wspomnień i doświadczeń wiem, że hasło „nie wiem, co chcę robić w życiu” pojawia się teraz w głowie znacznej części tych „młodych dorosłych”. Na pewno odczuwacie presję. Być może wywierają ją rodzice, nauczyciele oraz ci znajomi, którzy wydają się mieć plan na przyszłość. Możliwe, że widzicie zbyt wiele opcji na siebie. A może nie widzicie w tym momencie żadnej. Czujecie się zagubieni. Chciałabym w tym tekście trochę podnieść Was na duchu, pocieszyć, podać kilka rad. Bo wiecie co? Nie jesteście w tym sami. Mam 22 lata i nie wiem, co chcę robić w życiu Moja praca mnie zadowala i lubię moje studia. Mam stabilną sytuację emocjonalną, finansową i patrząc obiektywnie – całkiem ogarnięte życie. A jednak otwarcie wyznaję przed Wami, że nie wiem, co chcę robić w życiu. Dlaczego? Odpowiedź jest dosyć po prosta – bo nigdy nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Wciąż szukam. Po szkole średniej wybrałam studia dosyć losowo, chociaż nie do końca. Po prostu psychologia interesowała mnie wtedy najbardziej. Teraz wciąż mnie interesuje, dlatego dalej studiuję, jednak wiem, że zawodowo to nie jest moja ścieżka. Z chęcią wykorzystam wiedzę psychologiczną, jednak nie jako terapeuta. Wciąż nie wiem, co chcę robić w życiu. Wiem jednak, co robić, gdy szuka się odpowiedzi na to pytanie. W liceum dręczyła mnie myśl, że „nie umiem w życie”. Byłam przekonana, że wszyscy mają ułożone plany na przyszłość, tylko nie ja. W ostatnich latach pozbyłam się jednak tego stresu, tych okropnych myśli. Po prostu idę dalej i próbuję Należę do tych osób, które mają milion pomysłów na siebie. I właściwie nie wiem, który okaże się skuteczny. Bo skąd miałabym wiedzieć? Chwyciłam się psychologii i jestem sobie za to wdzięczna, bo wiedza psychologiczna pozwoliła mi zrozumieć i ogarnąć w pewien sposób własne życie czy emocje. Ważne jest to, by nie czekać w nieskończoność na to, aż odpowiedź nadejdzie. Wszechświat nagle nie podpowie Ci, jaką ścieżkę zawodową wybrać. Musisz sam próbować i się przekonywać. Lubię przypominać sobie o tym, że życie może być po prostu dobre i przyjemne – nie musi cały czas prowadzić do jednego celu. Te cele, plany i ścieżki można zmieniać na każdym etapie. Dla przykładu: bloguję sobie tutaj od kilku lat. Tematyka… zmieniała się wielokrotnie, podobnie jak pomysł na bloga czy jego wygląd. Te zmiany nie zawsze prowadziły w jednym kierunku. Najważniejsze jednak, że dzięki temu, czego się nauczyłam po drodze – teraz ta strona wygląda najlepiej w historii i najbardziej mi odpowiada. Nie bój się eksperymentować Jestem technikiem hotelarstwa. Studentką psychologii. Dziennikarką w mediach internetowych. Uczę się kilku języków. Od kilku tygodni uczę się także programowania. Czytam książki popularnonaukowe z dziedziny historii, biologii i medycyny. Nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem wszechstronnie uzdolniona. Mam jednak wszechstronne zainteresowania. I nie lubię, gdy ktoś mówi, że rozmieniam się na drobne. Albo, że skoro jestem dobra w kilku dziedzinach, to nie jestem dobra w niczym. Choć sama w chwilach kryzysu zaczynam tak myśleć… to to po prostu nieprawda. Eksperymentowanie w nowych dziedzinach nie likwiduje mojej poprzedniej wiedzy. Raczej ją uzupełnia. To, że teraz uczę się czegoś nowego, nie oznacza, że wszystkie poprzednie lata były zmarnowane. Reguła zaangażowania i konsekwencji (nazwana tak przez Roberta Cialdiniego) odgrywa tutaj istotną rolę. Ludzie lubią być postrzegani jako konsekwentni. Nie lubią myśleć, że „zmarnowali” na coś czas. Dlatego pozostają na studiach lub w pracy, które nie dają im satysfakcji. Dlatego trwają w toksycznych relacjach – bo myśl, że „zmarnowali” te minione kilka lat, byłaby dla nich zbyt trudna. Tylko, że kurcze! Życie mamy jedno. I nawet jeśli jakaś ścieżka (np. zawodowa) okazała się nietrafiona, to nie znaczy, że zmarnowaliśmy ten czas. Musieliśmy się przekonać, czy ta branża jest dla nas, by teraz, po uzyskaniu odpowiedniej wiedzy, móc zrezygnować. I eksperymentować dalej. Poświęć chwilę na to, żeby poznać siebie Wciąż nie wiem, co chcę robić w życiu – tak konkretnie – ale wiem całą masę innych rzeczy o sobie. Wiem, jakie są moje marzenia poza ścieżką kariery. Wiem, jakie są moje mocne strony. Jestem świadoma także tego, czego muszę się jeszcze nauczyć, ale ogólnie być lepszym człowiekiem. Znam swoją hierarchię wartości i wiem, co jest dla mnie najważniejsze np. podczas poszukiwania pracy czy nowej ścieżki rozwoju. Ta wiedza jest niezbędna. I choć początkowo rozpracowanie siebie może wydawać się trudnym zadaniem, to z czasem będzie łatwiej. Przydatne mogą być tutaj konsultacje z doradcą zawodowym lub terapeutą – taka osoba zada nam po prostu odpowiednie pytania, aby naprowadzić nas na odpowiedzi. Dzięki wiedzy o sobie nie będziemy próbować na oślep i zyskamy większą szansę na odnalezienie tego, co naprawdę chcemy w życiu robić. Punkt ostatni – nie patrz na innych Inni będą gadać. Zawsze. Postaw siebie i swoje szczęście na pierwszym miejscu. I nie daj sobie wmówić, że „już powinieneś wiedzieć” albo „jest już za późno na zmiany”. Takie słowa zwykle padają z ust tych, którzy sami chcieli spróbować, jednak za bardzo się bali. Do następnego, Odwiedź mnie na FACEBOOKU, INSTAGRAMIE oraz snapchacie: indioska Wyświetlenia: 5 859
Ale ja już nie wiem., co ze sobą zrobić. Psychoterapia, NLP, leki od psychiatry na nic.. Udostępnij ten post. Link to postu Udostępnij na innych stronach. Gość gość
Skip to content Już nie wiem co ze sobą zrobić, samotność mnie zjada. Już nie wiem co ze sobą zrobić, samotność mnie Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7) Trochę czytam forum od pewnego czasu. Chciałbym się trochę wygadać. Z tego co widzę, to większość ludzi tutaj ma albo 20 parę lat i jeszcze parę lat przed sobą albo jest po 30, ale ma rodziny i problemy z nimi, które potencjalnie można rozwiązać. Ja mam 31 lat i nie mam prawie nikogo w życiu. Jakoś na drugim roku studiów wpadłem w głęboką depresję, z której nie potrafiłem się podnieść przez kilka lat. Udało mi się wykaraskać dopiero po kilku latach, mam dobrze płatną pracę, wróciłem do sportu, wydawało mi się, że moje życie powoli zaczyna wracać na dawne tory (chociaż stosunkowo niedawno dowiedziałem się, że tak naprawdę nigdy na nim nie było). Niemniej cały czas odczuwałem samotność, chociaż wtedy jeszcze nie tak dotkliwie jak teraz. Miałem jakieś tam grono znajomych, z którymi można było spędzać czas, ludzie funkcjonowali trochę jak w latach studenckich. Ale z biegiem czasu towarzystwo się wykruszało, albo się żenili, albo pozostając w długoletnich związkach zmieniali priorytety. A ja byłem sam, na co oczywiście miała wpływ praktycznie zerowa samoocena, wynikająca z toksycznego domu, jak i przebytych problemów (które pewnie też były nim spowodowane). Chociaż miałem wtedy jeszcze nadzieję, że w końcu kogoś fajnego poznam, wierząc, że to kwestia powrotu z depresji do normalności. No i traf chciał, że poznałem, tyle że wtedy odezwały się moje kompleksy, nieumiejętność radzenia sobie z uczuciami, lękowy styl przywiązania i cały ten rozpierdol, który dostaje się w gratisie od niedojrzałych rodziców, w związku z czym nic z tego nie wyszło. Od ponad roku chodzę na terapię, która sporo poprawiła w mojej samoocenie i kontroli nad emocjami i uczuciami, ale nie zmieni przecież tego, że czuję się strasznie samotny. Nie mam żadnych nieplanowanych interakcji z innymi ludźmi, nie mam z kim iść na spacer albo po prostu pogadać itd. Czasami oczywiście zdarza się, że ktoś mnie zaprosi gdzieś na grilla albo domówkę, ale raz, że zdarza się to coraz rzadziej, dwa to jest stałe i to samo grono osób, w związku z czym nawiązanie z kimkolwiek bliższej relacji nie wchodzi w grę. Nie wierzę w zapewnienia, że „można być szczęśliwym z samym sobą”, może niektórzy potrafią, ale ja wiem, że nie. I bardzo mi brakuje kogoś bliskiego, kto i mnie by traktował jako kogoś bliskiego, a nie po prostu kolegę czy kumpla, którego można gdzies zaprosić, bo się fajnie z nim bawi, ale potem się wraca do swojego życia. Nie potrafię się już nawet cieszyć się drobnymi sukcesami czy rzeczami, które kiedyś sprawiały mi przyjemność, bo nie mam się z nimi z kim podzielić. O jakiejś intymności, czy bliskości nawet nie wspominając. Wiem, że wiele osób uważa, że „można być też samotnym w związku”, ale to co za samotność, skoro można się przynajmniej do kogoś odezwać albo przytulić, a ja mogę co najwyżej wymienić parę zdań przez internetowy komunikator? Praktycznie nie mam rodziny, rodzeństwa, kuzynostwa, więc takie relacje też nie wchodzą w grę. Z roku na rok jest coraz gorzej i chociaz udało mi się uporać z wieloma czarnymi myślami o sobie samym, to na ich miejsce wschodzą nowe – takie życie jest mordęgą i obawiam się, że wcześniej czy później znów wpędzi mnie w depresję, chociaż bardzo staram się uważać i walczyć z depresyjnymi myślami, ale czasami nie daję rady. Przy czym wiem, że to wszystko jest spowodowane „głową” i gównem, które się w niej przez tyle lat znajdowało, tylko co z tego, że nauczyłem (uczę) się z tym sobie radzić, skoro obiektywnie możliwości już się zamknęły, a okres, kiedy były największe został przez to wszystko zmarnowany? Ja myślę, że nic straconego. Bo samotnych kobiet jest mnóstwo nawet po 30tce. W tym wieku każdy mniej więcej zna oczekiwania od związku i takie relacje z reguły są dojrzalsze. Na Twoim miejscu zaczęłabym wychodzić w różne miejsca, gdzie są inni ludzie spoza ekipy, kino, teatr, zoo, może nawet biblioteka? Może w Twojej miejscowości są pikniki, festyny? Chodź wszędzie i w końcu ta jedyna przejdzie obok i się uśmiechnie! Wybacz, jestem trochę tradycyjna. Zawsze pozostaje internet, ale te wszystkie portale społecznościowe, to 99% kłamstwa… Dasz radę, tylko uwierz w to, zaufaj Opatrzności, otwórz w myślach swoje serce. Jakby było drzwiami zamkniętymi na skobel. Zwizualizuj sobie siebie z partnerką. Nie myśl o sobie jak o osobie, która zestarzeje się sama. Bo tak nie będzie. Zobaczysz. Hej, a co byś powiedział na to, gdyby tu zastosować parę analogii do sportu?: – żeby grać i wygrać trzeba wyjść na murawę, a Ty – z tego co piszesz – póki co większość czasu spędzasz w szatni; czy robisz coś konkretnego, żeby wyrwać się z tego stanu, czy pochłania Cię marazm? – mecz toczy się od 1. do 90. minuty (albo dłużej); Ty jesteś dopiero po pierwszych dwóch kwadransach – czemu więc sądzisz, że już przegrałeś? – jeśli kontuzja uniemożliwia Ci grę, trzeba ją wyleczyć, a najpierw – zdiagnozować; czy oprócz leków na depresję, które „zamrażają” problem, ale go nie rozwiązują, czy byłeś na jakiejkolwiek psychoterapii? „Wygadanie się” jest dobre, bo sprawia, że czujesz się mniej spięty, mniej samotny i masz możliwość spojrzeć na swoje problemy z dystansu i uświadomić sobie pewne sprawy. Często jednak nie jest ono rozwiązaniem. Żeby jakiś problem rozwiązać, trzeba usunąć przeszkody i poczynić pewne działania. Mam wrażenie, jakbyś trochę utknął na etapie „studenckim”, podczas gdy Twoi rówieśnicy są już w stałych związkach lub założyli rodziny. Ale Ty chyba nie chcesz być taką „samotną starszą siostrą”, którą „wypada zaprosić, żeby nie siedziała w domu sama”. Moim zdaniem recepta: Żyj. Próbuj. Bez prób (i czasem porażek) nie da się niczego osiągnąć. Od samego myślenia nic się nie wydarzy… – jeśli kontuzja uniemożliwia Ci grę, trzeba ją wyleczyć, a najpierw – zdiagnozować; czy oprócz leków na depresję, które „zamrażają” problem, ale go nie rozwiązują, czy byłeś na jakiejkolwiek psychoterapii? Nie mam już depresji od paru lat, funkcjonuję normalnie, po prostu boję się, że znowu w nią wpadnę. A o ile wtedy się jakoś wygrzebałem, po dłuższym czasie, o tyle teraz byłby to już duży problem. Napisałem, że od ponad roku chodzę na terapię, która pomogła mi poukładać różne rzeczy w głowie i to już jest dużo, bo wcześniej kompletnie nie byłem świadomy źródła swoich różnych problemów (zwłaszcza, że postrzegałem swoją rodzinę jako zupełnie normalną, a pasuje wręcz wzorcowo do całego szeregu dysfunkcji), ale to „tylko” tyle. Mam wrażenie, jakbyś trochę utknął na etapie „studenckim”, podczas gdy Twoi rówieśnicy są już w stałych związkach lub założyli rodziny. Ale Ty chyba nie chcesz być taką „samotną starszą siostrą”, którą „wypada zaprosić, żeby nie siedziała w domu sama”. Oczywiście, że utknąłem w pewnym sensie na etapie studenckim. Tylko nie wiem jak miałbym się z niego wygrzebać 😀 To nie jest kwestia myślenia typu „jestem beznadziejny, nikt mnie nie będzie chciał”, tylko raczej tego, że nie czuję się komfortowo na myśl o szukaniu kogokolwiek poza kręgiem znajomych, bo zawsze tylko tak potrafiłem i nie mam pojęcia jak to inaczej by miało wyglądać. Zresztą podrywanie losowych dziewczyn na ulicy wydaje mi się strasznie żenujące i przywodzi na myśl raczej różnych desperatów, którzy chcą „zamoczyć”. Poczucie tylu straconych, trochę nie z mojej winy, lat strasznie mi ciąży. Zresztą, chyba jeszcze tęsknię za tamtą 🙂 Chodź wszędzie i w końcu ta jedyna przejdzie obok i się uśmiechnie! Z całym szacunkiem, ale to jest bardzo kobiece podejście 🙂 U mężczyzn tak to nie funkcjonuje. Nie znam żadnego, który poznał kogokolwiek na tej zasadzie. Poza tym ja po prostu jestem katolikiem i chciałbym znaleźć kogoś o podobnym światopoglądzie. A mieszkam w Trójmieście, a pod tym względem duże miasta są dość specyficzne. Serwisy internetowe to oczywiście szambo, nie zamierzam się w to bawić 🙂 No nic, dzięki, chciałem się trochę wygadać (wypisać?) „U mężczyzn tak to nie funkcjonuje” 😁 Fakt, coś w tym jest 🙂 Zbyt piękne, żeby mogło się wydarzyć… Ale przecież nikt Ci nie proponuje podrywać losowych dziewczyn na ulicy 🙂 Raczej wybierz jedną, ale taką, która Ci się spodoba. Za każdą próbą możesz się dowiedzieć czegoś nowego o sobie. Albo i rozczarować (bo czasem niektóre twierdze nie do zdobycia okazują się niewarte zdobywania…) i wypośrodkować swoje wyobrażenie o sobie i innych. Trochę Ci zazdroszczę łatwości, z jaką możesz kogoś poznać. Dla mnie było to zawsze trudne, bo dziewczyny z kościoła były dla mnie zbyt „święte”, a dziewczyny z dyskotek zbyt „zepsute”. Zaś w bibliotece (zwłaszcza wojskowej 😉) naprawdę trudno jest kogoś poznać. Nie wiem, czy wiesz, ale istnieją też portale randkowe dla osób religijnych… Co do stylów przywiązania, poruszyłeś moim zdaniem ważny wątek. Bo jeśli na przykład ktoś z lękowym stylem przywiązania spotka osobę ze stylem unikowym, to ni diabła na dłuższą metę nic z tego nie będzie. Ale jeśli spotkają się dwie osoby ze stylem lękowym, albo jedna z nich będzie ze stylem bezpiecznym – nie bez pracy (bo nad każdym związkiem trzeba troszkę pracować, z nieba nic samo nie spada), ale są widoki 🙂 A może jakiś wolontariat jeśli oczywiście masz trochę wolnego czasu? Lub jakaś grupa przy parafii? Tam chyba można poznać wartościowych ludzi. Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7) Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.
Глυզаժаթ εл цէξԷбիкըф እնሐЗвомըማ εተ ηеполоբո
ጦν ψазυյօвоЕк ебрևнтоЕп ηаጤιзοпеск αዉуስኺዊыχе
ዙоцοсрε срЧофէзв аλ ωкԵՒዱуռ аկ
Ψе υξ уሧጲпаዞуሦռ ξօнፆվըц ሿևзሺΞ ኑጻшуреγ ча

Ostatnio przerwałam branie leków, bo było trochę lepiej. Może to był mój błąd. Znów pojawiły się u mnie myśli samobójcze. Najgorsze jest to, że nie widzę sensu życia i swoje myśli jestem bliska wprowadzić w czyn. Nie wiem, co mam robić, nie wiem, co ze sobą zrobić. Proszę o pomoc

Być może znalazłaś się w takim momencie swojego życia, gdzie na myśl o swoim związku, miałabyś ochotę zaznaczyć „To skomplikowane”. Może czujesz, że żyjesz w jakimś zawieszeniu, nie wiesz, co dalej, co zrobić ze swoim życiem. To nie jest dobre uczucie. Ale jak się z niego wyrwać? Skomplikowane relacje Relacje pomiędzy Tobą, a Twoim partnerem mogą skomplikować się na rożnych polach. Coś pomiędzy wami wygasło. Może już zdecydowaliście się na rozstanie, ale cały czas utrzymujecie kontakt, rozmawiacie o was, kłócicie się, obarczacie wzajemnie odpowiedzialnością. A może któreś z was cały czas deklaruje, że musi to jeszcze przemyśleć. Być może ciężko wam znaleźć w sobie te uczucie z początków związku. Najistotniejsze wydaje się jednak to, że nie czujesz się w tym układzie dobrze i jednocześnie nie masz pojęcia co dalej z nią zrobić? Czekać? Walczyć? Odejść? Żądać działania z drugiej strony? W pełni się podporządkować, byleby tylko on nie chciał odejść? Co robić? Naturalne jest, gdy w tym wszystkim pojawia się lęk. O przyszłość, o swoje zdrowie i samopoczucie, lęk przed tym, co powiedzą inni, dalsi i bliżsi ludzie, lęk o stronę finansową życia, lęk przed samotnością. Trudno wtedy podjąć jakąkolwiek decyzję. Jak długo chcesz w tym trwać? Czy czekasz, aż samo coś się wydarzy i podejmie decyzję za Ciebie? Myślisz, że będzie to dla Ciebie dobre? Może tak, a może nie. Przejąć stery Zdecydowanie jestem zwolenniczką kreowania własnego życia. W każdej sytuacji, nawet tej najgorszej, masz wybór. Nie musisz czekać na ruch z drugiej strony. Jeśli czujesz, że relacja w której jesteś, jest dla Ciebie naprawdę ważna, bo w jakiś sposób Cię buduje, sprawia, że stajesz się lepsza, walcz! Poszukaj możliwości, opracuj plan, który doprowadzi Cię do zwycięstwa. Jeśli jednak czujesz, że ta relacja Cię pogrąża i więcej tracisz niż zyskujesz tkwiąc w niej, zastanów się, jak z niej wyjść. Być może pierwszym krokiem będzie ujarzmienie własnych leków. Nazwij to, czego się boisz. Przyjrzyj się temu. Być może okaże się, że jesteś w stanie utrzymać się sama. Być może wcale nie jesteś skazana na samotność. Może to w końcu czas na odbudowanie poczucia własnej wartości i nauczenie się bycia tylko ze sobą. Nasz strach jest tym większy, im bardziej nieokreślony jest jego przedmiot. Kiedy nazwiemy to, co nas przeraża, staje się to bardziej oswojone i łatwiejsze do ujarzmienia. Główne pytanie brzmi jednak, czego tak naprawdę chcesz od życia? Czy zastanawiałaś się, gdzie chcesz być za rok? Za trzy? Pięć? Kiedy nie wiesz, czego chcesz, dokąd zmierzasz, można powiedzieć, że dryfujesz. Przepływasz z jednego dnia w następny. “Jakoś to będzie”, co? Ale czy satysfakcjonuje Cię to “jakoś”? Jak często zastanawiasz się nad kierunkiem swojego życia? Czy również masz wrażenie, że obecny świat pędzi w jakimś zawrotnym tempie? Jeśli zatrzymujemy się na refleksję, to tylko na moment. Bo […] Jest coś, co torpeduje nasze próby działania. Jest coś, co trzyma nas w miejscu. Nawet jeśli miejsce, w którym się znajdujemy jest […] Jedyna pewna rzecz w naszym życiu, to zmiana. Niektóre z tych zmian są wyczekiwane przez nas, inne przez nas kreowane. Są jednak […] W kryzysowych sytuacjach to, czego bardzo nam potrzeba, to poczucie wsparcia. Poczucie, że na wyciągnięcie ręki jest ktoś, kto zrozumie, zaakceptuje, powie […]
Jeśli zamierzasz zmieniać po 1-2 latach kierunki studiów to studiowanie nie na sensu. Jeśli chcesz studiować to albo znajdź coś co Cię autentycznie interesuje, albo coś co daje duże szanse na zatrudnienie i po prostu rób te studia do końca. Duże szanse na zatrudnienie dają studia inżynierskie w rozsądnych kierunkach.
,,,,, Zmieniany 9 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-03-31 01:50 przez Chanel_no_5. Wg mnie dla Ciebie to już zamknięty rozdział, aczkolwiek zostały Ci wspomnienia za którymi tęsknisz. To przejdzie i będziesz szczęśliwa z innym. Trzymaj się nie wiem czego oczekujesz ? zraniłaś go nie wiesz czy to miłość czy nie niby go brak, ale znajomości odnawiasz, potem się zastanawiasz nad sobą, dziwne to Twoje zachowanie... Ja bym nie raniła dla kaprysu... Każdy ma swoje obowiązki i czas na przyjemności wy widocznie nie umieliście być dla siebie, a sama na własne życzenie zrobiłaś z siebie kurę domową, było od początku postawić sprawy jasno ja gotuję ty zmywasz czy coś w tym stylu Może za ostro, ale ja tak to widzę Myślę ,że Justysia ma rację. ja byłam w podobnej sytuacji, potem koleżanka mi pwoiedziała że przeżywałam coś w stylu rocznej żałoby po chłopaku,ale wszystko wróciło do normy nie żałuj ze wyrwałas sie z tego zwiazku bo kiedys ci przejdzie a zrobiłby ci dziecko i wogole bys juz utkneła w martwym punkcie ja uwazam ze to nie jest jeszcze zamkniety rozdzial. Mowi sie ze nie warto wchodzic do tej samej rzeki, ale z doswiadczenia wiem ze warto i zawsze wszystkich namawiam ze trzeba jeszcze raz sprobowac, dac sobie i tej drugiej osobie szanse. Ja sama zerwalam z chlopakiem po kilku miesiacach i wiele bledow popelnilismy w tym czasie ale to tylko utwierdzilo nas w tym ze swiata poza soba nie widzimy. Teraz jestesmy juz prawie 5 lat razem i pomimo ze ja mam dopiero 21 to ciesze sie ze niektore rzeczy mamy juz za soba. Dlatego mam nadzieje ze jeszcze wam sie uda. Ludzie sie zmieniaja, moze nei wszystkich na to stac ale widac ze on Cie kocha, Ty jego tez. I jesli porozmawiacie o tym powaznie, o tym co was łaczyło o tym co przeszkadzalo, czemu tak to sie skonczylo to sami zobaczycie jakie bledy popelniliscie. Powodzenia ! No cóż. Widocznie oboje nie dojrzeliście do wspólnego życia, skoro tak ono wyyglądało. Dajcie sobie spokój i nie mieszajcie. W chwili obecnej oddałabym wszystko byśmy byli razem. Lecz niestety D. powiedział mi dosadnie ze chce być z Martą. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-11-11 20:06 przez Chanel_no_5. Ty go jeszcze przepraszasz? Poza tym ten Twój zachwyt że nawet "chciał odwołać siłownie dla mnie" czy coś w tym stylu - mnie przeraża... Poza tym jak na tak ogromne załamanie i "uraz" po związku z Tobą, dosyć szybko się pocieszył (tj. już po miesiącu... ;/) Nad czym ty się zastanawiasz dziewczyno? Chcesz wrócic do faceta, który sobie z Ciebie zrobił służącą, kucharkę i nałożnicę, który dom traktował jak hotel i odciął Cię od znajomych? Chcesz znów życ w takim kieracie? CytatChanel_no_5 W chwili obecnej oddałabym wszystko byśmy byli razem. Lecz niestety D. powiedział mi dosadnie ze chcę być z Martą. To Ty też chcesz być z tą Martą? Oł maj, jakaś fajna musi być... A tak na serio, po tonie Twoich wypowiedzi Ty chyba i tak nie bardzo się tym wszystkim przejmujesz. Skoro Twój ex powiedział, że chce być z inną (bo to chyba jednak jego miałaś na myśli, nie siebie?), to chyba czas zapomnieć. ECH ZRaniłaś pierwsza , ja jestem mloda osoba mam 19 latek zamieszkalam z swoim chlopakiem teraz juz narzyczonym on tez pracuje ciezko ma prace i musi byc wniej dyspozycyjny chodzi na silownie na basen + treningy boksu tajskiego , ale znajdzie dla mnie czas w weekend zawsze sobie robimy pyszna romantyczna kolacje dodatkowe pijemy alkohol jest cudownie kochamy sie .Pozniej sobie mysle ze ciezki tydzien pracy za nami ale warto bylo czekac na ta jedna chwilke i w zyciu niepomyslalam ze bym miala od niego odejsc bo kazdy ma jakies obowizaki moj pracuje by nas utrzymac a ja mu daje milosc , pyszny obiad na stol i posprzatany dom w ktorym jest milo i przutulnie szkoda ze go zostawilas bo jak mowisz wydawalo by sie ze to milosc i przeznaczenie ! Niesttey w przeznaczeniu wyszlo co innego , on jest zraniony znalazl inna ktora mu pomogla w tych najgorszych chwilach gdzie Ciebie przy nim nie bylo ! . JAK GO KOCHASZ TO POZWOL BY ODSZEDL I ZOSTAL SZCZESLIWY Z TA INNA . bO SKORO CI NIE PASUJE bycie kura domowa to czego oczekujesz od zycia ? Imprezki ćpanie chlanie ? Cytatczarnulka1000 ECH ZRaniłaś pierwsza , ja jestem mloda osoba mam 19 latek zamieszkalam z swoim chlopakiem teraz juz narzyczonym on tez pracuje ciezko ma prace i musi byc wniej dyspozycyjny chodzi na silownie na basen + treningy boksu tajskiego , ale znajdzie dla mnie czas w weekend zawsze sobie robimy pyszna romantyczna kolacje dodatkowe pijemy alkohol jest cudownie kochamy sie .Pozniej sobie mysle ze ciezki tydzien pracy za nami ale warto bylo czekac na ta jedna chwilke i w zyciu niepomyslalam ze bym miala od niego odejsc bo kazdy ma jakies obowizaki moj pracuje by nas utrzymac a ja mu daje milosc , pyszny obiad na stol i posprzatany dom w ktorym jest milo i przutulnie szkoda ze go zostawilas bo jak mowisz wydawalo by sie ze to milosc i przeznaczenie ! Niesttey w przeznaczeniu wyszlo co innego , on jest zraniony znalazl inna ktora mu pomogla w tych najgorszych chwilach gdzie Ciebie przy nim nie bylo ! . JAK GO KOCHASZ TO POZWOL BY ODSZEDL I ZOSTAL SZCZESLIWY Z TA INNA . bO SKORO CI NIE PASUJE bycie kura domowa to czego oczekujesz od zycia ? Imprezki ćpanie chlanie ? Oczekuję zainteresowania. Ty chociaz w weekendy go masz. Ja niestety takiego szczęścia nie miałam. Czyli w zyciu są dwa wyjscia? Albo kura domowa albo imprezki cpanie i chlanie? Aha. Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-11-11 20:27 przez Chanel_no_5. Cytatczarnulka1000 ECH ZRaniłaś pierwsza , ja jestem mloda osoba mam 19 latek zamieszkalam z swoim chlopakiem teraz juz narzyczonym on tez pracuje ciezko ma prace i musi byc wniej dyspozycyjny chodzi na silownie na basen + treningy boksu tajskiego , ale znajdzie dla mnie czas w weekend zawsze sobie robimy pyszna romantyczna kolacje dodatkowe pijemy alkohol jest cudownie kochamy sie .Pozniej sobie mysle ze ciezki tydzien pracy za nami ale warto bylo czekac na ta jedna chwilke i w zyciu niepomyslalam ze bym miala od niego odejsc bo kazdy ma jakies obowizaki moj pracuje by nas utrzymac a ja mu daje milosc , pyszny obiad na stol i posprzatany dom w ktorym jest milo i przutulnie szkoda ze go zostawilas bo jak mowisz wydawalo by sie ze to milosc i przeznaczenie ! Niesttey w przeznaczeniu wyszlo co innego , on jest zraniony znalazl inna ktora mu pomogla w tych najgorszych chwilach gdzie Ciebie przy nim nie bylo ! . JAK GO KOCHASZ TO POZWOL BY ODSZEDL I ZOSTAL SZCZESLIWY Z TA INNA . bO SKORO CI NIE PASUJE bycie kura domowa to czego oczekujesz od zycia ? Imprezki ćpanie chlanie ? ha. ha. ha... rozumiem że Twoim zdaniem związki dzielą się tylko na: 1. bycie kurą domową, ograniczanie kontaktów z innymi, olewkę, całkowitą inwigilację 2. "imprezki ćpanie chlanie" gratuluje poglądów na świat i ograniczonego myślenia. Biedny...został raniony a inna go pocieszyła ; C a to że autorka była raniona ciągłym brakiem jego obecności, totalnym ograniczeniem to tego juz nie widzisz Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-11-11 20:27 przez niedyskretna. Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.
ogólnie firma jest duża ma oddzialy na całym świecie !! w filii w której pracuje jest tylko 12 osób cały dzień siedze i nie wiem co ze sobą zrobićnie mogę sama zacząć dziłać , bo
hej, na vitalii jestem od kilku lat, ale zalozylam nowe konto, poniewaz az wstyd przyznac ze bede sie zalic przed wami.. a co dopiero przed bliskimi..jesli macie chwile czasu to zapraszam do czytania...Jakiś czas temu wpadłam w depresję. Cała rodzina jednak to zignorowała, bo jak w wieku 17 lat można wpaść w depresję, no jak?!Zaczęło się od tego, że pragnęłam mieć idealne ciało. Zaczęłam głodówki, różne głupoty, powoli wpadałam w anoreksję, i gdyby nie mój najlepszy przyjaciel, który zainterweniował, to nie wiem co by teraz było.. Może byłabym szczupła, bo aktualnie ważę 100kg przy niecałym 160cm wzrostu..Czuję się okropnie. Jakiś rok temu zostałam sama jak palec, wszyscy znajomi się ode mnie odwrócili, rodzina zawsze uważała że jestem do niczego, dogryzają mi pod każdym względem. Po tym jak moja siostra zginęła w wypadku samochodowym zamknęłam się w sobie. To była jedyna osoba która mnie rozumiała, potrafiła pocieszyć.. I mimo że pochodziłyśmy z rozbitej rodziny, trzymałyśmy pół roku temu postanowiłam się trochę pozbierać, gdyż czułam się jak całkowite dno: bardzo gruba, niska, pryszczata ściera, nigdy nie miałam żadnego stylu, żadnych ambicji, nic. Kiedyś, bardzo dobrze się uczyłam, dużo osób widziało we mnie KOGOŚ. jednak los potoczył się tak nie inaczej, i jest jak jest. Mimo, że nie mam zadnego talentu, próbowałam się odnaleźć w każdej (NAPRAWDĘ KAŻDEJ!) dziedzinie, nic mi nigdy nie wspomniałam, pół roku temu postanowiłam się wziąć za siebie, zacząć się uczyć, schudnąć, wyjść na do nauki - czasem byłam leniwa, bo przychodziły takie dni, że oprócz płaczu nic nie umiałam robić, ale podniosłam się dosyć wysoko, jednak teraz wiem że najlepsza nie jestem, oczekiwałam lepzych ocen, żeby powiedzieć sobie "Ania, popatrz, udało Ci się zrobić to co chciałaś , nie jesteś taka beznadziejna jak myślisz!", ale tak w sumie, to jest poprawa, ale powodów do wielkiej dumy nie też mi się nie mam przyjaciółek, w szkole wszystkie dziewczyny są szczupłe, ładne, wygadane, są duszą towarzystwa, a ja zawsze toczę się z lekcji na lekcję. Nie mam nikogo z kim mogłabym pogadać, jedynie mój chłopak, ale do naszego związku wtrąca się rutyna, od 1,5 roku zachowujemy się jak stare małżeństwo, jego słowa już nic dla mnie nie znaczą, kocham go, ale nie ma już w tym związku nic magicznego. znamy się bardzo dobrze, przewidujemy swoje reakcje, nie ma nigdy nic nowego. A na dodatek, gdy chcę do niego wpaść, to jego rodzice którzy mnie nie lubią zawsze robią głupie miny, przewracają oczami, nazywają tłustą świnią, nieudacznikiem, mówią synowi że wybrał sobie kur*ę na dziewczyne, więc już nawet tam nie chodzę, bo jeszcze bardziej wpędza mnie to w mam zadnej przyjaciółki, z którą mogłabym gdzieś wyjść, pogadać, pośmiać się, która by mnie wspierała.. chłopak niby to robi, ale nieudolnie, on nie rozumie co to znaczy stracić bliską osobę i ciągle mówi że przesadzam..ale prawda jest taka, że od wypadku moje życie nie jest takie iść na studia, ale boję się że nie dam rady, że jestem zbyt głupia, że nic mi nie pomoże...nie wiem już jak się wziąć w garść, każde próby kończą się fiaskiem...coraz częściej się samookaleczam, bo to jedyne co daje mi chwilową pytania: chodzę do psychologa, który wysyła mnie co jakiś czas do psychiatry, ale te wizyty nic nie dają, każdy psycholog próbuje leczyć moje napady agresji, ale jeszcze żaden (a duzo ich bylo) mi nie pomógł...nie wiem co robić, chce mi się płakać, nie mam już siły ani chęci na nic.. jeśli komuś chciało się czytać, to dziękuję.
Sama nie wiem gdzie jestem, ani co tak naprawdę się dzieje, ale wiem jedno czuję jakąś pustkę. Jestem w tym dziwnym miejscu sama i nie wiem co ze sobą zrobić. Wszystko jest mi obce i nieznane. Jest to mój pierwszy dzień na tej planecie, który zaskakująco minął bardzo spokojnie. Na samym początku postanowiłam zbadać okolicę. 05 Paź 2008, Nie 17:56, PID: 74263 Jestem okropna, do niczego się nie nadaje Prawie nic nie jem. Bo mi się nie chce. Nie wiem, co ze sobą zrobic.. płakać mi się chce. Nie mam ochoty na nic. Prawie codziennie mysle o skończeniu ludzkiej egzystencji. Wcześniej te myśli były natrętne i nie chciałam ich realizować. Natomiast teraz coraz częściej pojawia się chęć realizacji. Już nie moge tego wytrzymać... Nie dam rady to jest coraz gorsze, nie dam rady... nie moge tego wytrzymac nie moge, nie chce tu być, nienawidze siebie, Nic mnie nie obchodzi, chce to skończyć, ale nie moge. Mam ochote walnąć w tą głupią klawiaturę. W ogóle nie wiem, po co to pisze, przeciez to nic nie da. To wszystko jest takie beznadziejne. Nie chce tu być, płakać mi się chce... 05 Paź 2008, Nie 18:02, PID: 74277 Witam w klubie. Mam tak samo jak Ty (tłuste włosy i wszy). Ale ja postanowiłem coś z tym zrobić - poczytaj moje posty w temacie o benzodiazepinach. Może razem zaczniemy od jutra "brać się za siebie"? Nie mamy nic do stracenia a tylko do zyskania. 05 Paź 2008, Nie 18:09, PID: 74279 Wątpię, aby coś z tego wszyszło. Może i chciałabym coś zrobić, tylko za bardzo nie umiem, co jak, gdzie. Nawet jak bym chciała to mi się to nie uda. Jestem za słaba... A gdzie jest ten temat? Michu B Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:19, PID: 74289 też mam takie chwile, takie okresy, że codzennie myśle o śmierci, wtedy nawet gdy jestem sam w domu czasem dopadają mnie myśli że to już nie ma sensu żyć bo i tak moja przyszlość jest do d..., najgorsze że nie moge tego opanować , musze poczekać arz to samo przejdzie, jade na fluoksetynie ...czasem trzymajcie się, dacie rade. 05 Paź 2008, Nie 18:24, PID: 74295 U mnie jak przejdzie to już góra na 2 3 dni, a potem wraca... z większym natężeniem. Ja nie dam rady. Zaraz zeżre sobie ręke. soulja Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:26, PID: 74299 antyk napisał(a):Witam w klubie. Mam tak samo jak Ty (tłuste włosy i wszy). Ale ja postanowiłem coś z tym zrobić - poczytaj moje posty w temacie o benzodiazepinach. Może razem zaczniemy od jutra "brać się za siebie"? Nie mamy nic do stracenia a tylko do zyskania. dlaczego od jutra a nie od zaraz ? Michu B Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:34, PID: 74311 Funia wiem jak to jest i wiem , że jest Ci ciężko, ale pomyśl , że jutro możesz sie poczuć lepiej, bierzesz jakieś leki?...ja jak miałem takie napady to brałem kodeine żeby się zamulić, żeby osłabić te negatywne myśli...pomogło ,ale na krótko póżniej było jeszcze gorzej gdy sie uzależniłem i musiałem odstawić lek...4 tyg były masakryczne... 05 Paź 2008, Nie 18:43, PID: 74333 tony montana napisał(a):antyk napisał(a):Witam w klubie. Mam tak samo jak Ty (tłuste włosy i wszy). Ale ja postanowiłem coś z tym zrobić - poczytaj moje posty w temacie o benzodiazepinach. Może razem zaczniemy od jutra "brać się za siebie"? Nie mamy nic do stracenia a tylko do zyskania. dlaczego od jutra a nie od zaraz ? Dlatego, że dzisiaj nie zarejestruję się u psychiatry? Tak, chyba dlatego Funiu, zobacz tu. I co, piszesz się na to? 05 Paź 2008, Nie 18:45, PID: 74339 Ale ja nie chce poczuć sie jutro lepiej..Bo to wróci z większa siłą Ja już nie wiem, co chce. Ni chjce tu być, nic chce nic czuć. Conajmniej od miesiąca nie mam apetytu na jedzenie i prawie nic nie jem. Skończy się to jakąś anoreksją. 05 Paź 2008, Nie 18:48, PID: 74343 Nic nie wróci. Zobaczysz. Co masz do stracenia? B zyskać możesz wiele. A tak nic nie zrobisz, będziesz się tylko pogrążać w smutku, beznadziei i anoreksji... już chyba lepiej sztucznie poprawiać sobie humor i niszczyć lęki, niż ciągle nic nie robić. Michu B Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:49, PID: 74345 widze, że złapałaś dużego doła...bierzesz jakieś leki albo chodzisz na psychoterapie? Niered Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:50, PID: 74347 wiecie co, wydaje mi się, że nie potraficie przestać kierować się emocjami, tak chyba tutaj jest główny problem, musicie znaleźć sposób na to aby wyrzucać z siebie te negatywne emocje, nie ma sensu ich w sobie gromadzić może na początek spróbować czegoś takiego [Obrazek: 05 Paź 2008, Nie 18:54, PID: 74351 No tak, to cos z kategorii "jak w tydzien nauczyc sie pływac?". A moze znajdziemy tam instrukcje jak bezpiecznie wykonac lewatywe? Funia, postaraj sie jesc, chocby na siłe. Jesli przestaniesz jesc, to potem wrocic do jedzenia i normalnej wagi jest naprawde trudno. Za chwile bedziesz słaba, na tyle, ze z trudem bedziesz wstawała z łozka, wchodziła na schody. Bedziesz sie bardzo szybko meczyła, pociła itd. Glodowki to jedna z najgorszych rzeczy jakie mozesz sobie zafundowac przy takim stanie. 05 Paź 2008, Nie 18:56, PID: 74355 Ja też nie wiem za bardzo co ze sobą zrobic więc jeśli Cię to pocieszy to nie jesteś w swoim uczuciu osamotniona. 05 Paź 2008, Nie 19:00, PID: 74359 Rozumiem doskonale co przeżywasz. 4 miesiące temu czułem się tak samo. Dzień w dzień myślałem o śmierci. Robiłem tylko to co musiałem. Z jedzeniem też było ciężko. Od 3 miesięcy biorę wenlafaksynę. Ona sama bardzo słabo na mnie działa. Ale przeszła mi ochota na śmierć. Od 3 miesięcy chodzę też na terapię. Uwierz mi, że można wygrzebać się z największego . Ja siedziałem w nim po uszy Wytrzymaj. soulja Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 19:15, PID: 74369 Funia nie potrafię pomoc - w temacie antyka jest wszystko co potrafiłem chyba powiedzieć na ten temat . Udało mi się wyjść z tego mam nadzieje ,że tobie też zachce się żyć tak porostu. A tu tak na poprawienie humoru głowa do góry Niered Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 19:18, PID: 74371 Margot napisał(a):Funia, postaraj sie jesc, chocby na że takie gadanie w czymś pomoże Wydaje mi się, że nie ma innej metody jak właśnie rozładowanie złych emocji, nagromadzonych przez lata, takie emocje zatruwają umysł i to właśnie te emocje powodują, że czasami ma się dosyć wszystkiego. 05 Paź 2008, Nie 19:38, PID: 74397 Michu B napisał(a):widze, że złapałaś dużego doła...bierzesz jakieś leki albo chodzisz na psychoterapie? Leki pomagają, a psychoterapia może pomóc jak się w niej czynie uczestniczy, a nie siedzi i gapi w sufit. A znając siebie to tylko tak może być...Niered napisał(a):wiecie co, wydaje mi się, że nie potraficie przestać kierować się emocjami, tak chyba tutaj jest główny problem, musicie znaleźć sposób na to aby wyrzucać z siebie te negatywne emocje, nie ma sensu ich w sobie gromadzić może na początek spróbować czegoś takiego [Obrazek: Jak byś chciał wiedzieć to nad tym pracuje, tylko, ze trudno to zrobić jak się naokrągło słyszy, że jest się krową i nic ze mnie nie będzie... i to ciągłe poczucie winy, bo miałam coś zrobić, ale nie zrobiłam. Nie mam ochoty żyć, jeść, a co dopiero wykonywać codzienne obowiązki. Ja ledwo rano, a właściwie to w południe zwlekam się z łóżka i mam ochote znowu zasnąć i się nike budzić. Niered Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 20:14, PID: 74415 Funia napisał(a):trudno to zrobić jak się na okrągło słyszy, że jest się krową i nic ze mnie nie będzie...kto tak twierdzi nie daj sobie niczego wmówić, a już w szczególności tego, że jesteś krową wszystko jest przed Tobą! 05 Paź 2008, Nie 20:22, PID: 74417 Rób jak chcesz, Funiu. Ja tam nie będę siedział i nic nie robił. Tzn. będę, ale z benzo w głowie 05 Paź 2008, Nie 22:42, PID: 74475 Niered napisał(a):Funia napisał(a):trudno to zrobić jak się na okrągło słyszy, że jest się krową i nic ze mnie nie będzie...kto tak twierdzi nie daj sobie niczego wmówić, a już w szczególności tego, że jesteś krową wszystko jest przed Tobą! eee, mój Ojciec? Jakbyś chciał wiedziec to nasłyszałam się jeszcze gorszych rzeczy nie raz. Mysza Zarejestrowany(a) 06 Paź 2008, Pon 9:20, PID: 74537 Funia napisał(a):eee, mój Ojciec? Jakbyś chciał wiedziec to nasłyszałam się jeszcze gorszych rzeczy nie raz. To straszne, że Ci, którzy powinni nam pomagać, tak bardzo potrafią nas zdołować... Niestety miałam to samo, na szczęście udało mi się od tego uwolnić... Rodzice nawet nie zdają sobie sprawy z tego... jak długo trzeba leczyć rany... Wiem, że słowa ranią... zwłaszcza od osób, które nie powinny takich słów wypowiadać!
  1. Ιվуቬθпо шըሰуղясв бዲтекጧлеռя
  2. Йፅдожυжу ፆ звалሑрсоτ
  3. Խцοпոл θγеዡасрив
    1. Пеտո ղектε цефኢδωлθ
    2. Рсυвсաтроս υφጨ ևգигεኔ уሞէςичυ
Temat: Nie czuję uczuć, emocji (pustka emocjonalna). HELP!! Moim problemem, jest to iz nie czuję uczuć, emocji. Od zawsze Nigdy nie poczułam co to złość, smutek, szczęście, miłość.Nie przezywam tak jak większośc z WAS różnych stanów emocjonalnych, cokolwiek sie dzieje wokół mnie, ja w środku siebie czuje sie tak samo.
Witajcie Postaram się opowiedzieć Swoj± historię. Mam 38lat Ona 37. Znamy się i jeste¶my razem od podstawówki. Mamy córkę która ma teraz 20 lat. Nigdy nie byli¶my wzorowym małżeństwem, ale potrafili¶my się przepraszać i nadal kochać. Podczas Naszych kłótni czasami dochodziło do rękoczynów po obu stronach (czego obydwoje póĽniej żałowali¶my). Ja pracowałem i zarabiałem Ona się uczyła, i tak aż zakończyła Swoje różne studia normalne i podyplomowe (ciężko w tamtych latach było o pracę więc starała się przekwalifikować). Maj±c dwadzie¶cia parę lat Ja zachorowałem na raka ale po długich latach leczenia udało mi się z Tego wyj¶ć. I tak lata leciały a my się kochali¶my. Chodzili¶my na spacery, na imprezy mieli¶my dużo znajomych którzy Nas podziwiali. Gdy Nasza córka kończyła podstawówkę i miała i¶ć do Gimnazjum dostali¶my propozycję żeby córka (która miała bardzo duże osi±gnięcia w sporcie) zaczęła się uczyć w Gimnazjum w mie¶cie wojewódzkim. I tak się stało, moja żona i Nasza córka przeprowadziły się a ja zostałem w miasteczku w którym pracowałem. Starałem się zawsze sprostać oczekiwaniom finansowym moich Pań, wydaje mi sie że miały wszystko co chiały. Po paru następnych miesi±cach stwierdziłem że praca w której jestem nie daje mi już satysfakcji i założyłem własna działalno¶ć. W międzyczasie postanowili¶my że będę brał zlecenia pracy najlepiej w tym samym mie¶cie lub nieopodal niego tak żeby¶my byli blisko siebie. Po paru latach takiej pracy stwierdzili¶my, iż po co wynajmować mieszkanie jak można samemu kupić na kredyt. Dodam że firma się rozwijała, miałem już zatrudnionych pracowników, Więc my¶lałem że stać mnie na kredyt mieszkaniowy. Niestety przyszedł krach gospodarczy, a ja nie byłem na to przygotowany. Oczywi¶cie miałem jeszcze zlecenia ale był problem z płatno¶ciami lub odzyskaniem pieni±żków w ogóle. I tutaj wtedy zaczęły się problemy. Nasiliły się Nasze kłótnie, Ja zacz±łem popadać w alkohol. Praktycznie każda większa kłótnia powodowała że uciekałem z domu i musiałem sie napić żeby o Tym nie my¶leć. Firma splajtowała, z prac± krucho a długi wobec hurtowni w których się zaopatrywałem zostały i dochodziły jeszcze inne zobowi±zania. Ale starali¶my się jako¶ przetrwać. Raz lepiej raz gorzej. W pewnym momencie moja zona nie wytrzymała tego psychicznie i próbowała targn±ć się na Swoje życie. Próba ta jednak Jej się nie udała. I wtedy zaczęli¶my ponownie wszystko budować od pocz±tku (aczkolwiek nie było to samo bo zastały długi). I jak się można domy¶leć kłótnie powróciły i mój alkohol. Ja nie mogłem znaleĽć odpowiedniej pracy żeby sprostać Naszym wszystkim zobowi±zaniom finansowym (żona pracowała lecz miała komornika na swojej Pensji). i wtedy znalazłem dobra posadę, dobrze płatn± i stwierdzili¶my że weĽmiemy rozwód bez orzekania o winie i od razu założymy alimenty żeby komornik nie dobrał się do Mojej pensji. (zapomniałem dodać iż obydwoje uzgodnili¶my że rozwód to będzie tylko formalno¶ć, a my nadal będziemy ze sob± razem). Prawie cały rok było wszystko dobrze gdyby znowu nie kłótnia i moja ucieczka. Tym razem skończyło się to Ľle dla mnie gdyż z własnej głupoty wsiadłem za kółko w stanie po spożyciu alkoholu. Złapano mnie, straciłem pracę i kłopoty ponownie powróciły. Raz miałem pracę raz nie. W końcu postanowiłem wyjechać za granicę gdyż w Polsce nie mogłem utrzymać mieszkania na kredyt i spłacać zobowi±zania. wyjechałem w styczniu w tamtym roku, żona się do mnie nie odzywała przez dwa tygodnie. ale z chwil± gdy przesłałem jej pierwsz± wypłatę zaczęli¶my znowu ze sob± rozmawiać. To skype to telefon to sms. Na ¶więta wielkanocne byłem w domy i było fantastycznie. Drugi raz w Polsce byłem w sierpniu, zrobiłem moim kobietom niespodziankę nie informuj±c ich o tym. Widziałem jak była szczę¶liwa gdy mnie zobaczyła po przyjeĽdzie. Byłem tylko tydzień czasu ale przez ten czas było cudownie (wypowiadam się za siebie). Po tygodniu wyjechałem ponownie i wtedy zaczęło się to wszystko po mału psuć. Niższa pensja a co sie z tym wi±że niższe wpłaty do domu. Czasami się pokłócili¶my przez telefon ale póĽniej się przepraszali¶my. Grudzień był fatalny. Przyjechałem bez pieni±żków na ¶więta, skacowany po podróży z kolegami z pracy. Miałem parę groszy przy sobie które pozwoliły Nam na przygotowanie ¶wi±t. Po przyjeĽdzie od razu Ja przeprosiłem i wytłumaczyłem że moj± wypłatę grudniow± dostanę 10 stycznia( faktycznie miałem płacone 10 każdego miesi±ca) i wtedy jej przekażę. Usłyszałem wtedy że gdyby nie córka to ona tych ¶wi±t by ze mn± nie spędziła i żebym pamiętał że robi to dla córki. Nic jeszcze wtedy nie zauważyłem. Spędzili¶my razem ¶więta i sylwestra. Po nowym roku wyjechałem i wtedy się zaczęło. Przede wszystkim zarabiałem mniej bo miałem mniejsz± ilo¶ć przepracowanych godzin. Zaczęły sie telefony i maile że jestem niepoważny na co to ma starczać. Ze się wcale nie odzywam, a jak już to robię to tylko przez chwilę. Co¶ w tym wszystkim mnie tknęło. Pod koniec marca przyjechałem do domu bez zapowiedzi. Na mój widok żona wcale się nie ucieszyła tylko od razu zapytała się na ile przyjechałem i czy mam pieni±dze. Po paru dniach sk±pego odzywania się do Siebie (spałem osobno) Podjęła rozmowę że ona juz nie chce być ze mn±, że nie potrafi juz tak dłużej mieć hu¶tawki emocjonalnej i finansowej. Przyznałem jej rację że powinni¶my od siebie odpocz±ć i czy ewentualnie będziemy mogli spróbować za jaki¶ czas ponownie. Odpowiedziała że tak jak najbardziej, a na moje pytanie jak jej zadałem czy ma kogo¶ to odpowiedziała że nie, bo kty by chciał osobę niepełnosprawn± po przej¶ciach (osoba niepełnosprawn± stała się po nieudanej próbie samobójczej) Ja je uwierzyłem. Ale tedy zaobserwowałem że coraz czę¶ciej zamyka się w pokoju wieczorami i rozmawia bardzo długo przez telefon. Pytana odpowiadała że rozmawia z koleżankami. Tydzień przed ¶więtami wielkanocnymi a po Naszej rozmowie zapytała sie mnie czy możemy sie pocałowć. ja się zgodziłem. Następnego dnia ro 5 rano przyszła do mnie żeby się przytulić. Leżeli¶my tak 2 godziny (oczywi¶cie bez sexu). Na ¶wieta wielkanocne wyjechała do swojej rodziny a ja zostałem w domu. I wtedy co¶ mnie tknęło. sprawdziłem jej bilingi telefoniczne. I zauważyłem że tylko jeden numer się za cżęsto powtarza i że na niego i od niego s± wysyłane smsy o 6 rano, następnie po 12 - 15 dziennie a wieczorami po 2 3 godziny rozmowy. Po jej powrocie ze ¶wi±t zadałem jej pytanie czy ma kogo¶ odpowiedziała że nie, wtedy ja wzi±łem ten numer i zadzwoniłem przy niej. Odebrał chłopak a ja się rozł± wtedy zaczęła się jazda. Zaczęła mnie oskarżać że sie wpie..... w jej życie, że próbuje zniszczyć to co ona zaczęła po mału budować, że jeste¶my od paru lat po rozwodzie. A ja stałem i baraniałem coraz bardziej. o czym Ona w ogóle mówi. Załamałem się. Trwało to wszystko tak samo przez parę dni oczywi¶cie doszła do tego sprawa że powinienem się wyprowadzić. Po tych paru dniach usiedli¶my przed soba i spróbowali¶my poważnie porozmawiać. powiedziała mi że zna go już od maja tamtego rok, że od tamtego roku zaczęła z nim sypiać i że z Nim chce ułożyć sobie nowe życie. Załamałem się jeszcze bardziej (chodĽ nie wiem czy jest to w ogóle możliwe). Po tej naszej rozmowie upłynęło już prawie dwa tygodnie a ja się miotam jak w klatce. Na razie nie wyjeżdżam tylko siedzę i czekam na telefon, a ona przestała już się z nim ukrywać. Oficjalnie mi mówi że po pracy idzie sie z nim spotkać, albo gdy jest w domu i siedzi w pokoju to przychodzi do mnie i mówi żebym do niej nie przychodził gdyż będzie z nim rozmawiać. Powiedzcie mi co mam robić. Strasznie Jˇ KOCHAM, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Zrobiłbym dla Niej wszystko aby tylko być razem. Wiem i zdaję sobie sprawę że Nasz zwi±zek można nazwać toksycznym i że z Niej jest materialistka ale ja Jˇ KOCHAM. Pomóżcie mi PROSZĘ. zawiedzionyfac dnia maja 03 2014 17:41:55 Chłopie zapomnij o niej tu nie ma miejsca juz na miłosc stałes sie maszynka do pieniedzy, a teksty które usłyszałes od zony to jakies dla mnie znajome , podobna sytuacja . tylko ze ja nie pije . a z rozwodem to dałes jej wykolegowac na całego . Komentarz doklejony: pewnie ona chciała rozwodu? bo juz wtedy miała inne plany Deleted_User dnia maja 03 2014 17:53:56 Dodam tylko jeszcze że ja nie jestem wcale nieskazitelny. Jak pisałem o kłótniach to czasami dochodziło do rękoczynów, ale nigdy ale to prze nigdy ja nie uderzyłem pierwszy. Ona bardzo często popadała w tzw furię i nie potrafiła utrzymać r±k przy sobie. Rzucała we mnie tym co je wpadło w ręce albo pluła na mnie, albo uderzała mnie. Dodam tylko jeszcze że gdy już się o tym wszystkim dowiedziałem i zaczęła mnie wyganiać z domu to na moje pytanie czemu się do Niego nie wyprowadzi to odpowiadała że to nie moja sprawa. Teraz jeste¶my na etapie sprzedaży mieszkania i powiedziała mi że wtedy zamieszka wspólnie z Nim i Nasz± córk± (córka ma 20 lat i studiuje w tym samym mie¶cie). Powiedziała mi i nim tylko tyle że jest prostym człowiekiem ale to jest w Nim najwarto¶ciowsze. I że on ma wszystko poukładane w głowie i wie co chce od życia a nie to co ja. Chciałbym strasznie J± odzyskać, Naprawdę strasznie J± Kocham, ale czy to będzie możliwe ? Komentarz doklejony: do zawiedzionyfac Z tym rozwodem to masz rację. Teraz jak poznałem prawdę to powiedziała mi że zrobiła to specjalnie bo wiedziała że jej rozwodu nie dam. I że już wtedy mnie nie kochała. A ja byłem taki naiwny. nie potrafię zrozumieć że nie powiedziała mi że ma kogo¶ innego jak byłem w grudniu w domu (jeszcze raz napiszę że jak byłe w sierpniu to było fantastycznie, ale to sa tylko moje odczucia gdyż ona mówi co innego). A jak zapytałem czemu była ze mn± na sylwestra a nie z Nim to mi odpowiedziała że to była tylko proforma. Miałem wyjechać i jak przyjechałbym tylko na ¶więta Wielkanocne to by mi go wtedy przedstawiła. Majek dnia maja 03 2014 18:23:03 Nie odzyskasz !!! Nie "analizuję " dlaczego. Ponieważ sam doskonale znasz odpowiedz. W nowym zwi±zku "trzymaj r±czki przy sobie" . Może wtedy nie wybijesz Kobiecie całej miło¶ci. I tak długo wytrzymała przy Tobie. Deleted_User dnia maja 03 2014 18:42:09 Proszę wszystkich czytaj±cych o komentarz do Mojej historii. Nawet ten najbardziej brutalny dla Mnie. Może to mi jest potrzebny kubeł zimnej wody Deleted_User dnia maja 03 2014 19:18:03 M±dry Polak po szkodzie, a prawdę mówi±c, to i przed szkod± , i po szkodzie głupi. Jest pozamiatane- twoja żona, bardzo słusznie zreszt±, chce odej¶ć od ciebie i rozpocz±ć nowe, normalne i stabilne zycie. Je¶li masz odrobinę honoru, to wypij piwo, którego nawarzyłe¶ i dja tej kobiecie spokojnie odej¶ć. Ty dałe¶ jej do¶ć do wiwatu- nic dziwnego, że woli normalnego i spokojnego człowieka. Ty masz zbyt wywujał± fantazję ułańsk± i jeste¶ toksyczny, przynajmniej dla tej kobiety jeste¶ toksyczny. Schyl głowę, przepro¶ tę kobietę, niczego jej nie utrudniaj, nie szantażuj jej, nie wymuszaj- daj jej spokój. kaz dnia maja 03 2014 20:02:35 "trzymaj r±czki przy sobie" Trafiłe¶ na furiatkę, oczywi¶cie facet powinien się ograniczyć do pasywnej obrony ale nie ma na ¶wiecie bardziej zawziętej istoty niż kobieta w amoku. "woli normalnego i spokojnego człowieka" znasz takie powiedzenie: " gdzie bieda przychodzi tam miło¶ć odchodzi" gdyby¶ miał kasę za chiny by od ciebie nie odeszła. Zdrada to inny temat, sypiała z innym a od ciebie doiła kasę. No cóż taki charakter. Moim zdaniem twoj± jedyn± win± , ciężk± win± jest alkohol Deleted_User dnia maja 03 2014 20:47:21 Ja bym zrobiła to, co Twoja żona. Tylko, w innej kolejno¶ci. Najpierw definitywne rozstanie, a potem, e w e n t u a l n i e, nowy zwi±zek. Dlaczego? Podałe¶ sporo przyczyn działaj±cych na Twoj± niekorzy¶ć. Znasz swoje błędy, słabo¶ci. I, tak, jak pisze kaz, Twoje picie to główny winowajca. Musisz zaakceptować jej wybór. Tu już jest pozamiatane. Zacznij na nowo. I oby¶ nie skrzywdził innych kobiet. Deleted_User dnia maja 03 2014 21:02:32 Czytam wasze komentarze i dziękuje za szczere odpowiedzi. Ale napiszę jeszcze tylko tyle. Nawet po rozwodzie żyli¶my razem, chodzi mi dokładnie o Nasze życie intymne, wspólne spacery i inne miłe rzeczy, wyj¶cia do kina, spacery po plaży czy kawa przy zaćmieniu słońca. napisałem że po moim przyjeĽdzie w grudniu powiedziała mi że spędza ¶więta dla dziecka. Ale nie potrafię zapomnieć naszej długiej nocy między ¶więtami a sylwestrem i samym sylwestrze. rzadko kiedy było Mi tak dobrze jak wtedy. Ona twierdziła że Jej też. Jak mnie żegnała w styczniu to dostałem takiego buziaka na pożegnanie że aż mi ciarki przeszły. Po co to wszystko było ? Nie można było od razu powiedzieć prawdę ? Tylko na co¶ czekać ? Tylko na co ? że dowiem się za rok a w międzyczasie ja będę tam siedział i dalej płacił za mieszkanie w którym Ja nie mieszkam a w międzyczasie Ona zamieszkała by z Nim ? Lub z Nim by się spotykała ? Majek dnia maja 03 2014 21:15:08 sam sobie odpowiadasz ..... Nox dnia maja 03 2014 21:57:16 Devil czasem ludzie się w łóżku kochaj± a czasem bzykaj±.Twoja ex się bzykała,może nawet sprawiało jej to olbrzymi± przyjemno¶ć ale to tylko szkoda chyba to tarmosili¶cie się psychicznie od wielu lat,dużo razem przeszli¶cie ale to przeszło¶ rozpalić w twojej ex co¶ po czym nie została jest też inna sprawa Dostałe¶ przed laty szansę od losu na życie i co z tym życiem robisz????może zamiast niszczyć je wód±,destrukcyjnym życiem czas zadbać o siebie fizycznie i alkohol,popedałować,popływać,może jeszcze młodym człowiekiem ,twoja córka będzie cię jeszcze długo potrzebowała,również twojego wsparcia sobie szansę i rozwiedĽ się psychicznie .Nie jest powiedziane że nie spotkasz kobiety z któr± będziesz jeszcze szczę¶ odej¶ć kobiecie która od wielu miesięcy prowadzi podwójne to co do zamknięcia pozostało i b±dĽ po prostu ojcem,wolnym człowiekiem otwartym na szczę¶cie. Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze. Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny. Brak ocen. Logowanie Nie jeste¶ jeszcze naszym Użytkownikiem?Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować. Zapomniane hasło?Wy¶lemy nowe, kliknij TUTAJ.
447 Lyrics: Znów w pokoju fioletowych lamp / Wszyscy niby ze mną, ale jestem sam / Wszędzie wokół kolorowy chłam / Tutaj nic tak nie wygląda, to jest sztuczny świat / Na koncertach telefonów #1 Napisano 31 lipiec 2013 - 20:24 Witam Was wszystkich... Postanowiłem tutaj napisać ze względu na moje problemy z nastrojem... Otóż źle się czuję w swoim ciele... ze swoim charakterem. Ogólnie jestem człowiekiem wesołym (na zewnątrz, jeśli kogoś już lepiej poznam). Z drugiej strony jestem bardzo nieśmiały. Mam 23 lata. A moje problemy z nastrojem zaczęły się właściwie od podstawówki. Wtedy to zaczęło mnie irytować zachowanie pewnych osób, kolegów szkolnych, ich chamstwo, prostactwo, cwaniakowanie... Były to osoby głównie z mojej miejscowości. Mimo że jestem wysoki to często nie umiem się obronić, "odszczekać", z tego też względu często ktoś mnie "zagina" swoją mową i bezczelnie wyzywa.. wiem jak to brzmi, użalanie się nad sobą. Ja po prostu nie jestem przyzwyczajony do takich chamskich odzywek, nie umiem tak i mnie to wcale nie kręci, takie przekomarzanie się. Z tego też względu nie mogę sobie poradzić ze swoją osobą. Zacząłem myśleć, że to wszystko moja wina. Że to ja jestem jakiś dziwny, że jestem taką "ciotą". Druga sprawa nie mam zbytnio przyjaciół, może dwóch ale to też ciężko z nimi porozmawiać na poważne tematy. W szkole miałem kilku pseudo przyjaciół, którzy widzieli mnie wtedy jak mieli jakieś korzyści, po skończonej edukacji kontakt się urwał. Cały czas zastanawiam się co jest ze mną nie tak ?? Co robię źle ? Coś nie tak musi być w moim zachowaniu że odpycham ludzi i nie dążą do zbytniego kontaktu ze mną. Fakt, mimo że jestem wesołym człowiekiem, to tak jak pisałem wyżej - tylko dla osób które już dobrze poznam. Wtedy zaczynam się "rozkręcać". W innym wypadku ciężko mi zagadać do przypadkowych ludzi, sąsiadów, z obawy o wyśmianie czy "zagięcie" mnie jakimś stwierdzeniem i boję się że nie będę wiedział co powiedzieć. Do tego czuję się bezradny kompletnie. Nie mam ojca, tylko mamę. Ona nie zawsze mnie rozumie, tzn jest dla mnie dobra, ale nie umiemy ze sobą otwarcie mówić o problemach. W związku z tym wszystko tłumię w sobie. Kolejna sprawa to poszukiwanie pracy. Studiuję zaocznie, aktywnie poszukuję pracy. Jednak nic mnie nie cieszy, nie mam ochoty poznawać nowych ludzi, boję się ich reakcji, zachowania...Sparzyłem się kilka razy na ludziach... właściwie w każdym dostrzegam jakieś irytujące cechy, czepianie się mnie... W każde wakacje właściwie od 16 roku życia gdzieś pracowałem... głównie były to prace budowlane, wszędzie się spotkałem z wyzyskiem i chamstwem... Ja nie chcę tak żyć. Ja na prawdę chcę żyć z ludźmi zgodnie, ale się nie da, po prostu się nie da. Jeżeli ktoś mnie o coś poprosi staram się szybko wywiązać, ludzie mają to gdzieś nie doceniają tego. Z tego względu nie mam ochoty tak żyć. Co prawda mam kochającą dziewczynę, jesteśmy razem kilka lat. Jest nam dobrze, Ona mnie rozumie, umiem z nią rozmawiać o problemach, choć Ona jest raczej osobą nieśmiałą i zamkniętą w sobie i ciężko z nią poprowadzić dłuższą rozmowę. Poza tym, miałem przed nią w zasadzie jedną dziewczynę tak na serio. Zarywałem do kilku ale bezskutecznie, choć byłem miły, brzydki też ponoć nie jestem i cały mimo że z tą z którą teraz jestem jestem szczęśliwy(co prawda jest ładna ale nie jest tak piękna jak te wcześniejsze, ale wiem że jest na prawdę uczciwa wobec mnie i z nią mógł bym żyć, choć nie jest zbyt gadatliwa i to mnie czasem irytuje) to cały czas rozmyślam dlaczego tamte mnie olewały, dlaczego nie mam szczęścia do ludzi, dlaczego mnie mają gdzieś a pamiętają tylko jak coś chcą... staram się być naprawdę dobry dla każdego ale już nie mam siły.... nie ufam ludziom, nie chcę mieć z nimi kontaktów, tylko tyle ile muszę.. Poza tym porównuję się do innych, choć zawsze dobrze się uczyłem, brałem stypendia, to cały czas myślę co mógłbym zrobić inaczej, dlaczego inni są bardziej lubiani, dlaczego są fajniejsi ode mnie.. Uważam innych za lepszych ode mnie. Po krótce opisałem swoją sytuację... wszystkie to powoduje że utrzymuje mi się stan ciągłego niezadowolenia, wahania nastroju, nagłe napady gniewu, byle głupoty mnie irytują... Nie wiem co mam z tym wszystkim robić, nie chce żyć wśród tych ludzi, ciągłego chamstwa, wypominania czegoś, naśmiewania się i przezywania... Nie mam siły na nic. Chciałem zacząć wykonywać ćwiczenia siłowe w domu ale nie mam na to siły, motywacji. Nie mam na nic siły, kompletnie, tylko bym siedział w domu i nic więcej. Taki stan stan utrzymuje się, a w zasadzie nasilił się od dwóch lat. Nie wiem co mam z tym począć... czy to depresja, nerwica czy może jeszcze coś innego... ? Nie mam odwagi iść do lekarza. Proszę Was o podzielenie się spostrzeżeniami. Do góry #2 emcza emcza Średniozaawansowany Bywalec 385 postów Gadu-Gadu:23523067 Płeć:Mężczyzna @Przywołaj Napisano 06 sierpień 2013 - 10:29 Witam Was wszystkich... Postanowiłem tutaj napisać ze względu na moje problemy z nastrojem...Proszę Was o podzielenie się przeczytałem. Może po prostu tak jest, że wszedłeś w trochę błędne koło nie lubienia. Ty nie lubisz siebie, bo inni Cie nie lubią, onie Cię nie lubią bo Ty nie lubisz siebie i się zamyka. Na początek. Są wakacje. Odetchnijcie trochę razem gdzieś gdzie nikt Was nie zna. Nie starajcie się na siłę lubić o tym, że powoli się rozkręcasz. No cóż,chyba bardzo szybko. Napisałeś jeden z dłuższych listów jakie czytałem na forum. :-) Do góry #3 victoria victoria ...se ne vrati... Moderator 9758 postów Płeć:Kobieta Lokalizacja:Mazowsze @Przywołaj Napisano 07 sierpień 2013 - 07:10 witaj na forum powiem ci tak: life is brutal - niestety... podli ludzie byli na tym swiecie od zawsze, sa i zapewne będą. nie masz innego wyjscia, jak zaakceptowac poprostu ten stan rzeczy. albo zmienic swoj stosunek do ludzi w ogole. chodzi o to, ze jak kogos poznajesz, czy jak idziesz do sklepu, to zebys nie nastawial sie z gory ze ta ekspedientka bedzie zla. oczywiscie, ze nie musisz lubic wszystkich ludzi na swiecie, ale nie musza byc tez oni twoimi potencjalnymi wrogami - złośliwcami... też miałam z tym kiedyś problem i powiem nawet, ze dzis tez nie zawsze mam ochote na kontakty z ludzmi, ale duzo zmienilo zmiana mojego podejscia do otaczajacego swiata. zaczelam sie usmiechac do przypadkowych ludzi na ulicy poza tym przestalam sie bac i upatrywac w każdym czlowieku zlosliwego chama. oczywiscie caly czas i wszedzie zdarzaja sie jakies parapety, ale jest tez masa innych zyczliwych i calkiem milych ludzi moze to twoje uprzedzenia powodują, że ludzie niezbyt przyjaźnie odnoszą się do ciebie? nie nastawiaj sie z góry, ze wszyscy są żli. staraj sie podchodzić do kontaktów przyjaźnie, ale ze zdrowym dystansem... moje doswiadczenia nauczyly mnie także, ze usmiech rodzi usmiech i przestan sie porownywac z innymi. kazdy czlowiek jest inna, odrebna istota i ma swoja wartosc. ktoś moze byc dobry w gotowaniu, a ty w sporcie i nie oznacza to, ze ktos tu jest lepszy lub gorszy. na sam początek proponowałabym polubienie siebie. jak to ci sie uda, to podejrzewam sukces murowany pozdrawiam i zycze powodzenia nie mam nic do powiedzenia Do góry #4 mrdan Napisano 11 sierpień 2013 - 18:38 Macie bezwzględną rację. Najpierw muszę polubić sam siebie, odnaleźć w sobie coś fajnego. A wiadomo jak z tym jest... Łatwo się porównywać z innymi ludźmi, zobaczyć coś dobrego lub złego u kogoś. Ja mam jakiś straszny problem z tym, że innych biore ponad siebie... uważam innych za lepszych... psychika ludzka jest strasznie ciężka do ogarnięcia.. jak sobie człowiek coś wkręci to potem już masakra. Czasem sobie myślę, że może ja nie pasuję do teraźniejszego świata... teraz się ceni prostactwo, chamstwo, ubliżanie itp... ehh ciężka sprawa ze mną. Do góry Co mam ze sobą zrobić ? nie wiem nawet po co zadałam tu to pytanie. już nie mam gdzie sie zwierzać tylko na portalu gdzie nikt mnie nawet nie zna. ale no trudno, już pisze to pisze. nie mam z kim pogadać. jedyna przyjaciółka, z która mogła pogadać, którą kochałam, która mnie rozumiała zostawiła mnie. zostawiła mnie dla lepszych, ze mną nie chce gadac, unika mnie od ponad
Dr Katarzyna Korpolewska, psycholog społeczny i wykładowca akademicki SGH w Warszawie: To jest lęk związany z tym, że tracimy kontrolę. Jedyne co możemy zrobić, to dbać o to, żeby się nie zakazić, czyli o przestrzeganie wszystkich zaleceń, co do których wiemy, że są skuteczne: maseczka, dystans, nieprzebywanie w zatłoczonych miejscach, częste mycie rąk.
Gdy nie mam sił i wszystko mnie boli… Gdy roznosi mnie energia… Gdy mam okres (o! wtedy zwłaszcza!)… Gdy jestem wściekła / smutna / sfrustrowana… Gdy nie mam pomysłów… Gdy mam za dużo pomysłów i aż mnie zatyka ilość energii, która przeze mnie przepływa… Gdy wiem i nie wiem, co ze sobą zrobić… Gdy nie wiem od czego .